
„Nie bił mnie nigdy. Przynajmniej nie rękami. Ale każdego dnia czułam się coraz mniejsza. Jakby mnie ubywało.” – opowiada Anna, 38-letnia mama dwóch córek, która po dziesięciu latach małżeństwa zdecydowała się odejść.
Kiedy przyszła po pomoc, nie miała siniaków, żadnych dowodów przemocy, które „dobrze wyglądają” w sądzie. Miała za to bezsenność, napady paniki i dziecko, które zaczynało moczyć się w nocy. Jej mąż nie krzyczał. Po prostu nie odzywał się całymi dniami. Albo mówił zimno: „Nie nadajesz się do niczego”, „Nikt cię nie zechce”, „Nie przesadzaj, nic ci nie robię”. Cisza bolała bardziej niż krzyk.
Przemoc psychiczna nie zostawia siniaków, ale rani głębiej niż uderzenie. Odbiera pewność siebie, niszczy zaufanie i poczucie własnej wartości. Często zaczyna się niewinnie: od krytyki, drwin, kontrolowania, ironicznych żartów. Potem przychodzi izolacja — zakaz kontaktów z rodziną, wyśmiewanie przy dzieciach, manipulacja emocjami, groźby. To przemoc, której ofiara przez długi czas nie potrafi nazwać. Bo przecież „nic się nie dzieje”. Bo partner chodzi do pracy, płaci rachunki, bywa miły wobec sąsiadów. Bo „inni mają gorzej”. Ale przemoc psychiczna jest realna. To, że ktoś nie podnosi ręki, nie znaczy, że nie rani.
Dzieci są jak lustra. Chłoną atmosferę domu. Widzą, że mama płacze po cichu, że stara się unikać kłótni, że gaśnie. Czują napięcie w powietrzu, nawet jeśli dorośli milczą. Wielu rodziców mówi: „Zostanę dla dobra dzieci.” Ale dzieci nie potrzebują rodziców razem za wszelką cenę. Potrzebują rodziców spokojnych, stabilnych, zdolnych do empatii.
Badania psychologiczne pokazują, że dzieci wychowywane w atmosferze przemocy psychicznej mają większe ryzyko zaburzeń emocjonalnych, problemów ze snem, nauką i relacjami społecznymi. W dorosłym życiu często powielają ten sam wzorzec – wchodzą w toksyczne związki, bo tylko taki model znają. Dlatego decyzja o odejściu – choć trudna – bywa największym aktem miłości wobec dziecka.
Najlepszy interes dziecka – fundament prawa międzynarodowego
Świat już dawno uznał, że przemoc – także psychiczna – jest naruszeniem praw człowieka. W 1989 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Konwencję o prawach dziecka, która stała się najważniejszym dokumentem międzynarodowym dotyczącym ochrony najmłodszych. Zasada zapisana w artykule 3 ust. 1 jest kluczowa:
„We wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez sądy, władze administracyjne czy instytucje publiczne, najlepszy interes dziecka powinien być nadrzędnym celem.”
Oznacza to, że każda decyzja dotycząca dziecka – także decyzja o rozwodzie, ustaleniu opieki, miejsca zamieszkania czy kontaktów – powinna być podejmowana z myślą o jego dobru, a nie o interesach dorosłych.
Najlepszy interes dziecka to nie tylko jego komfort materialny. To przede wszystkim bezpieczeństwo emocjonalne, stabilność relacji i prawo do wychowania w atmosferze miłości, szacunku i wolności od przemocy. Dziecko ma prawo do kontaktu z obojgiem rodziców, o ile relacja ta nie zagraża jego rozwojowi i poczuciu bezpieczeństwa.
W 2005 roku Komitet Praw Dziecka ONZ doprecyzował, że przemoc domowa – również ta psychiczna – nigdy nie jest zgodna z najlepszym interesem dziecka. Dorastanie w atmosferze lęku, krzyku czy obojętności emocjonalnej stanowi formę przemocy i wymaga interwencji.
Również Rada Europy w tzw. Konwencji Stambulskiej z 2011 roku uznała, że każde dziecko, które jest świadkiem przemocy domowej, jest ofiarą tej przemocy. Państwa – w tym Belgia i Polska – są zobowiązane prawnie do ochrony takich dzieci i zapewnienia im wsparcia psychologicznego, społecznego i prawnego.
Zasada najlepszego interesu dziecka jest więc nie tylko moralnym obowiązkiem, ale konkretnym standardem prawnym, który powinien kierować decyzjami rodziców, mediatorów, sądów i instytucji społecznych.
Rozwód jako akt ochrony, nie porażki
Decyzja o rozwodzie często budzi wstyd, poczucie winy i lęk. Zwłaszcza w środowiskach, gdzie wciąż silne jest przekonanie, że małżeństwo trzeba utrzymać za wszelką cenę. Ale prawda jest inna: rozwód w sytuacji przemocy nie jest porażką, lecz formą ochrony życia i zdrowia.
Prawo belgijskie uznaje, że każdy ma prawo zakończyć związek, który niszczy, a w przypadku, gdy przemoc wpływa na dzieci – priorytetem są ich potrzeby i bezpieczeństwo.
Warto pamiętać, że rozwód nie musi oznaczać wojny w sądzie. W Belgii istnieje możliwość przeprowadzenia mediacji rodzinnej, która pozwala rozstać się w sposób spokojny, uporządkowany, z poszanowaniem dobra dziecka.
Podczas mediacji ustala się zasady opieki nad dziećmi (zamieszkanie naprzemienne, kontakty, szkołę), wysokość alimentów, podział majątku oraz zasady komunikacji po rozwodzie. Akredytowany mediator rodzinny przy Federalnej Komisji Mediacyjnej może spisać konwencję rozwodową, która – po zatwierdzeniu przez sąd – ma pełną moc prawną. Dzięki temu strony unikają długich procesów, kosztów i stresu, a dzieci nie są wciągane w konflikt rodziców.
Historia Anny – krok ku wolności
Kiedy Anna po raz pierwszy przyszła na mediację, bała się mówić. Wciąż tłumaczyła męża: „On ma stres w pracy”, „Nie chciał źle”, „To ja jestem zbyt emocjonalna”. Z biegiem czasu zaczęła rozumieć, że nie musi być „idealna”, by zasługiwać na szacunek. Po kilku spotkaniach podjęła decyzję o rozwodzie. Udało się wypracować konwencję, która chroniła interes dzieci i pozwoliła jej zachować dom.
„Nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Ale śpię spokojnie. Moje dzieci też.” – powiedziała po roku.
Nie jesteś sama
W Belgii istnieją miejsca, gdzie można otrzymać wsparcie w języku polskim – prawne, psychologiczne i mediacyjne. Nie trzeba czekać, aż sytuacja stanie się nie do zniesienia. Czasem wystarczy pierwszy krok: rozmowa. Rozwód nie musi być końcem – może być początkiem odzyskiwania siebie.
Bo każda kobieta, każdy człowiek ma prawo żyć bez strachu.
A każde dziecko – ma prawo dorastać w domu, w którym panuje szacunek i miłość, nie przemoc i milczenie.
Agnieszka Maria Sità
Akredytowana mediatorka rodzinna i spadkowa przy Federalnej Komisji Mediacyjnej
Jeśli czujesz, że możesz być w takiej sytuacji i chcesz o tym porozmawiać, napisz maila na adres mediator@trampolina.be