
W życiu nie wszystko układa się tak, jak planowaliśmy. Rozstania, rozwody, trudne decyzje rodzinne to tematy, o których wielu z nas nie chce mówić – a które jednak dotykają tysięcy polskich rodzin w Belgii. Czy da się przejść przez rozwód spokojnie, bez sądowej batalii, z poszanowaniem dzieci i własnej godności? Odpowiedź brzmi: tak – dzięki mediacji rozwodowej.
Dziś rozmawiamy z Agnieszką Marią Sità, prawniczką, psychotraumatolożką i akredytowaną mediatorką rodzinną oraz spadkową przy Federalnej Komisji Mediacyjnej w Belgii. Od lat wspiera polskojęzyczne pary w rozwiązywaniu konfliktów rodzinnych. Prowadzi w ramach TRAMPOLINA asbl projekt pod nazwą Equi-Libre – mediacje rodzinne i spadkowe, współpracuje z prawnikami, psychologami i specjalistami ds. przemocy, a także prowadzi warsztaty i konsultacje w języku polskim.
Redakcja: Skąd pomysł na nazwę Pani projektu – „Equi-Libre”? To bardzo ładna gra słów.
Agnieszka Maria Sità: Długo się zastanawiałam nad wyborem nazwy. Chciałam, żeby oddawała to, co najważniejsze w mediacji: równowagę i wolność. „Equi” pochodzi od „équilibre” – czyli równowaga, stabilność, spokój. A „Libre” – to wolność, możliwość samodzielnego podejmowania decyzji. Mediacja właśnie to daje: przywraca balans i daje ludziom wolność kształtowania własnych postanowień. Dlatego powstała nazwa Equi-Libre – prosta, ale pełna znaczenia.
Redakcja: Pani Agnieszko, kiedy pary trafiają do mediatora?
Agnieszka Maria Sità: Najczęściej wtedy, gdy są już po decyzji o rozstaniu, ale nie chcą ciągnąć sprawy latami w sądzie. Czasem mają już za sobą próbę terapii, rozmowy z adwokatami, a czasem… po prostu są zmęczeni konfliktem. Chcą uporządkować życie, ustalić, co z dziećmi, mieszkaniem, alimentami – i zrobić to spokojnie. Ale są też tacy, którzy przychodzą wcześniej – żeby sprawdzić, czy w ogóle jest przestrzeń do porozumienia. Mediacja rozwodowa nie wymaga idealnych relacji – wystarczy chęć rozmowy i wola, by znaleźć wspólne rozwiązanie.
Redakcja: W Polsce mediacje rodzinne nie są jeszcze tak popularne. Co wyróżnia model belgijski?
Agnieszka Maria Sità: W Belgii mediacja ma bardzo silne podstawy prawne. Jest uznawana przez sądy, a akredytowani mediatorzy mogą sporządzać dokumenty, które po zatwierdzeniu przez sąd rodzinny mają taką samą moc jak wyrok. Co więcej – jeśli para dochodzi do porozumienia w mediacji, nie musi iść na rozprawę. Wystarczy złożyć dokumenty. W przypadku rozwodu za porozumieniem stron (divorce par consentement mutuel) można uzgodnić wszystko – opiekę nad dziećmi, podział majątku, alimenty – w jednej spójnej konwencji.
Redakcja: Co dokładnie można ustalić w ramach mediacji rozwodowej?
Agnieszka Maria Sità: Wszystko, co dotyczy rozstania. Przede wszystkim ustalamy, gdzie będą mieszkać dzieci, jak będzie wyglądać opieka – czy naprzemienna, czy bardziej klasyczna. Omawiamy zasady kontaktów, wakacje, święta, podział kosztów. Następnie przechodzimy do alimentów – nie tylko na dzieci, ale czasem też tymczasowe wsparcie dla byłego współmałżonka. Potem dzielimy majątek: kto zatrzymuje mieszkanie, co z kredytem, oszczędnościami, emeryturą, samochodem, czasem nawet… psem. Wiele osób nie wie, że można w jednym dokumencie opisać całe swoje nowe życie po rozwodzie – bez sądu, bez świadków, bez stresu.
Redakcja: A co z emocjami? Przecież rozwód to nie tylko sprawy formalne…
Agnieszka Maria Sità: To prawda. Dlatego rola mediatora nie kończy się na sporządzaniu dokumentu. Wspieram ludzi również emocjonalnie – pomagam im przejść przez kryzys, nazwać potrzeby, zrozumieć perspektywę drugiej strony. Nie rozstrzygam, kto ma rację, tylko ułatwiam dialog. Emocje są częścią procesu – czasem trudną, ale też potrzebną. W mediacji dajemy sobie czas i przestrzeń, żeby je wyrazić. Po to, by przejść dalej.
Redakcja: Jakie najczęstsze błędy popełniają pary, które próbują się rozstać bez mediacji?
Agnieszka Maria Sità: Przede wszystkim – zaczynają od adwokatów zamiast od rozmowy. Wysyłają sobie pisma, oskarżenia, żądania. W ten sposób buduje się mur, który później bardzo trudno zburzyć. Inny błąd to działanie „na skróty” – podpisywanie nieprzemyślanych porozumień, które nie uwzględniają wszystkich konsekwencji. Spotkałam wiele osób, które wróciły po czasie, bo „coś nie działa”. W mediacji omawiamy wszystko – także to, co może wydarzyć się za rok, dwa czy pięć. To daje trwałość i poczucie bezpieczeństwa.
Redakcja: Czy Polacy w Belgii mają jakieś szczególne wyzwania przy rozwodzie?
Agnieszka Maria Sità: Tak – przede wszystkim bariera językowa i kulturowa. Polskie pary często nie znają dobrze systemu belgijskiego, nie rozumieją, że tutaj prawo działa inaczej niż w Polsce. Czasem jedna osoba mówi po francusku, druga tylko po polsku – i już sama komunikacja staje się problemem. W dodatku brak rodziny, samotność, praca fizyczna, stres migracyjny – wszystko to wpływa na relacje. Dlatego tak ważne jest, żeby mogli skorzystać z mediacji po polsku, w swoim tempie, z osobą, która zna ich kontekst.
Redakcja: Ile trwa mediacja rozwodowa i ile kosztuje?
Agnieszka Maria Sità: Zazwyczaj to od dwóch do pięciu spotkań po 1,5 godziny. Każda para jest inna – niektórzy szybko się dogadują, inni potrzebują więcej czasu. Koszt jest ustalany z góry – w porównaniu z kosztami dwóch adwokatów to bardzo opłacalna opcja. Co ważne – istnieją też możliwości dofinansowania mediacji dla osób w trudnej sytuacji materialnej, w ramach systemu pomocy prawnej (aide juridique). Warto zapytać.
Redakcja: Czy mediacja jest możliwa, gdy jedna strona nie chce współpracować?
Agnieszka Maria Sità: Jeśli ktoś całkowicie odmawia kontaktu lub stosuje przemoc – wtedy mediacja może nie być możliwa. Ale często wystarczy, że obie strony zgodzą się spotkać i wysłuchać się nawzajem. Nawet jeśli są kłótnie, nawet jeśli nie ma zaufania – w obecności mediatora da się dojść do kompromisów. Zdarza się, że osoby, które nie rozmawiały ze sobą od miesięcy, wychodzą po dwóch godzinach z ustaleniem opieki nad dziećmi. To naprawdę działa – tylko trzeba spróbować.: Czy dzieci biorą udział w mediacjach?
Agnieszka Maria Sità: Dzieci nie uczestniczą bezpośrednio w mediacjach, ale ich dobro jest zawsze w centrum rozmowy. W niektórych przypadkach możliwe są osobne konsultacje z psychologiem dziecięcym lub tzw. „głos dziecka” (voix de l’enfant), jeśli sąd tego wymaga. Ale w praktyce – to rodzice ustalają plan wychowawczy. I to ogromna wartość – że robią to razem, odpowiedzialnie, z myślą o przyszłości.
Redakcja: Jak można się z panią skontaktować, jeśli ktoś chce umówić się na spotkanie?
Agnieszka Maria Sità: Najłatwiej przez stronę internetową: www.trampolina.be przez e-mail: mediator@trampolina.be lub przez moją stronę na Facebooku: Equi-Libre – mediacje rodzinne i spadkowe.. Działam w Brukseli, ale prowadzę też mediacje dla wszytkich Polakow Belgii- ugoda jest spisywana po frnacuskku lub niderlandzku.
Redakcja: Na koniec – co chciałaby pani powiedzieć każdej osobie, która właśnie stoi przed rozwodem?
Agnieszka Maria Sità: Nie jesteś sam(a). To trudny moment, ale możesz go przejść spokojnie, bez walki, bez dramatów. Masz prawo do rozwodu, ale też do godności. Mediacja rozwodowa to nie porażka – to dojrzałość. I ogromny krok w stronę nowego życia.